Wielce umiłowana memu sercu Waćpanno!
Nadszedł złowieszczo zapowiadany Rok Pański 2012, który ma
być jak niosą wieści z Dzikich Pól, ostatnim rokiem świata
na tym padole łez. Od samego początku lodowate wiatry zimowo-wiosennej
aury towarzyszyły też złowieszczym zapowiedziom skrócenia
zasłużonego wypoczynku najmitom z gminu u schyłku ich żywota, jak też
drożyźnianym manipulacjom czynionym przez tuzów rządowych
korony polskiej. Zbierające się nad Rzeczpospolitą czarne chmury
mówiły, że nawet jeśli nie świat cały zginie, to ojczyzna
nasza wraz z zadufanymi kpami sejmowymi ku zapowiadanej katastrofie
zmierzają.
I nie pomagały usilne protesty pod Strasznym Dworem na
Wiejskiej. Obsobaczane szlachetki, którym często jeszcze słoma
z butów się strzępi, jeno swych koryt pilnują pospólstwo za
nic mają...
A tu już zjeżdżają komfortowymi taborami, od których oko
Zagłobie bieleje, rycerze Europy na turniej piłki skórzanej
specjalnie wyprawionej na tą okazję z najlepszych jelit polskiego
bydła. Docierają w różnej kondycyi, bo trakty polskie nie
zawsze w najlepszej gotowości, lub nijak ich pośród
borów polskich odnaleźć nie można, choć hetman wielki
koronny zapowiadał, że wszystkie szlaki (a jakże!) przejezdne będą.
Nawet Chińczycy w to nie uwierzyli i odtrąbili odwrót z z
naszej Najjaśniejszej Rzeczpospolitej, jak im dukatów
poskąpiono. Reszta utaplana w błocie ziem i błocie swarliwej polityki,
zbankrutowała. "Wam kury szczać prowadzić, a nie politykę robić" -
wycedził Marszałek obaczywszy, jak trud narodu na zmarnowanie poszedł i
nie zwlekając gwałtem chciał nowy przewrót majowy robić, by
ten Straszny Dwór na Wiejskiej obalić, któren
jeno prawa uchwalał spychające Ojczyznę Naszą Najjaśniejszą w
pośmiewisko narodów Europy. Ledwiem go wraz z imć Zagłobą
odwiedliśmy od tego zamiaru tłumacząc, że nie warto szabel wyciągać na
te parę miesięcy przez nadchodzącym przeznaczeniem wyborów.
Alem i ja w deliberację popadł, Moja Najmilsza Waćpanno, bom zamierzał
czynić przygotowania do, może już ostatniej, podróży nad
Morze Południowe Śródziemnym zwane, by złożyć pokłon kolebce
cywilizacji rozumnego człowieka i dokonać oczyszczenia przed czekającym
nas Potopem. A tu się okazało, że nie tylko szlaki są nieprzejezdne,
ale na tych, którymi można się poruszać myto wielkie
ściągają, choć ni karczmy i stajni przy nich nie obaczysz, a obrok dla
koni mechanicznych astronomiczne kwoty osiąga i stale rośnie. Oj,
biedna ta nasza Rzeczpospolita! Historia łaskawym okiem nigdy na nas
nie spoglądała, bo to jak nie Tatarzyn, to Niemiec przechera łupił, a
dzisiaj łupimy się sami bez umiaru...
Nie wiem już, skąd jakiego ratunku wypatrywać, bo monarchie europejskie
chwieją się w kryzysach, a mocarstwo z za Wielkiej Wody miast kierować
cywilizację ku przyszłości, to w chowanego pogrywa z Talibami na
peryferiach świata. Tylko my, jak zawsze, miłujący wystawne igrzyska zgodnie z
porzekadłem "zastaw się, a postaw się!" będziemy przez pokolenia
zasypywać dół finansowy, w który sami się
wpadliśmy. A Chińczycy nadal trzymają się mocno...
Zatem nie pozostaje mi nic innego, niż wiecznej pamięci Waćpanny
polecić się
Krisand z Pomorza
|