Wielce umiłowana memu sercu Waćpanno!
Dopadły mnie znów złe myśli dzisiejszej nocy, kiedym sobie
wyobraził, że zamiast powabu Twojej osoby otacza mnie jeno szara,
bezosobowa codzienność. Ręce mi się jeszcze trzęsą na owo
wspomnienie, wybacz zatem moje nieco niestaranne pismo i nieskładność
myśli przelewanych na papier. Zbyt świeże to jeszcze koszmary.
Niestety, polecane przez Waćpannę herbatki ziołowe nie na wiele tu się
zdały. Prawda to jeno, iż sen przywodzą rewelacyjnie, czasem zasypiam
już w trakcie spożywania kolacji, a już na pewno w żaden
sposób nie mogę doczekać, kiedy domownicy wpadną w objęcia
Morfeusza, bym mógł spokojnie pomyszkować jeszcze w spiżarce
za gąsiorkiem, z którego małmazja sama płynie...
Ale, ale, co do gąsiorka, to na myśl przychodzą mi zrazu słowa imć pana
Zagłoby, który powiadał: "Ja nie kaczka, a
mój brzuch nie czółno. Zawsze miałem abominację
do wody...". Wiedział co mówi, bo sam wyznaję
zasadę, że kto podniebienie winem schłodzi, temu noc milej schodzi. A
wspomniany przeze mnie mentor, oby mu kałdun nigdy nie wysechł, gdy
obaczył w pobliżu jakowąż białogłowę, dodawał: "Gładkość
nigdy na złe nie wychodzi, a ja tego pierwszym przykładem... A com się
na którą spojrzał, to jakby w nią piorun trzasł. " Ha,
ha, szczęście, iż ten filut Waćpannę nie miał okazji poznać, bo
pewnikiem by mu dowcip zupełnie szczezł, gdyż walory Waćpanny zaćmiewają te
minutowe gwiazdeczki na rozkładówkach gazet i
przeróżnych damskich pisemkach o diabelskiej prowienencji. Bo
któż to widział, by dama gołe łydki ukazywała inaczej, niż w
kąpieli. Choć przyznam, zastanawiam się nieraz, co też imć Zagłoba miał
na języku powiadając: "...głowa od tego, żeby o ciele myślała".
Dzielny jednak był to człek mieniący się herbem
Wczele, co każdy snadno poznać mógł po onej dziurze,
którą w czole kula rozbójnicka mu zrobiła, gdy
się do Ziemi Świętej za grzechy młodości ofiarował. On też deliberował
przy każdej okazji: "Nie masz już męstwa w Rzeczypospolitej!
Jeden pan Łaszcz pić potrafi, a drugi Zagłoba. A reszta! Boże! Boże!."
Nie wspominam o tym Waćpanno, broń Boże, by Go za wzory jakoweś
przedkładać, lecz z powodu tych koszmarów, które
mi czasami po nocach bezsenność zsyłają i na takowe zdrożne myśli
kierują. Ufam, iż właściwie zrozumiesz, w jak drastycznym położeniu się
znajduję, nękany między Twym niepowtarzalnym pięknem, a brzydotą
codziennej egzystencji. Żaden zdrowy na umyśle człek by tego nie
przetrzymał bez szwanku i dlatego w kompaniji z gąsiorkiem czerwonego
wina ulegam opinii zacnego Zagłoby, iż "najgorsze ze
wszystkiego białogłowy. One każdego do zguby doprowadzą, bo nie masz
nic zdradliwego nad niewiastę. Człowiek się starzeje, a jeszcze go
ciągną...".
Jednocześnie tuszę, iż Waćpanna przejrzysz we właściwym świetle niecne
zamiary onego Rocha, co to Waćpannie śle co wieczór tuziny
kwiatów, których żywot jest tak
krótkotrwały, jak będzie jego uczucie. Kto wie, czy nie
słuszniejsza będzie rada starego wygi powiadającego: "Za
moich czasów szło się do dziewki i
mówiło jej w oczy: Chcesz, to będziem żyli w
kupie, a nie, to ja cię nie kupię!", co znaczyłoby, że nadal
wielkim uczuciem stoję przy Waćpannie i z niecierpliwością oczekuję
przychylnych gestów. Na razie w oczekiwaniu na łaskawość
nadal czas spędzam w doskonałej kompanji imć pana Zagłoby. I
póki co, pędzę na dół do spiżarki po świeży
gąsiorek, bom o mało co inkaustu z pragnienia nie wypił i fatalnie
zakończyłaby się moja korespondencyja do Waćpanny narażając na jaki
afront, a koszmary o których na wstępie wspomniałem, nie
opuściłyby mnie zapewne jeszcze długo.
Z nadzieją pozostający we wdzięcznej pamięci Waćpanny
Krisand z Pomorza
|