Co przeciętny konsument, czyli zjadacz medialnej papki wie o
życiu? Niewiele, gdyż jego percepcja ogranicza się do biernego
przełączania kanałów TV, którymi nijakość spływa różniąc się
jedynie konsystencją. Obojętnie, który kanał się uruchomia,
każdy wypełnia misję dla zdobycia jak największej ilości kasy
z reklam. Głównie erotycznych. Nawet przyprawa do zupy musi
być sexy, nie mówiąc o prezenterce, której usta same się
składają wymownie…
Polityka i sex to konglomerat głównych dań, którymi karmi się
wygłodniałe zmysły konsumentów, bo wiadomo, że zarówno w
polityce, jak i w erotyce się pieprzy. A gdy doznajesz
przyjemności z pieprzenia, to zapominasz o głodzie. Dla
zaspokojenia niskich instynktów odbiorcy zapewnia się masową
rozrywkę spłyconych treści. By szybko połknąć i szybko
wydalić, bo za chwilę zaserwowane zostaną kolejne dania,
jeszcze mniej strawne seriale i nihilistyczne audycje.
Początkowe odczucie zniesmaczenia, przeradza się jednak dość
szybko w obojętność. Już nie dziwi, że kabaret robi za
politykę, a polityka za kabaret, dla wywołania ataków sraczki
u Telemanów po niezdrowych sensacjach. A wiadomo, że konsument
zajęty własną dupą nie będzie zajmował się wnikliwie
polityką...
Zaś spece od wywoływania biegunki umiejętnie manipulują
mózgami smakoszy po raz n-ty przetrawianej tej samej potrawy,
czyniąc z ich mózgów cembrowinę wody wymieszanej z sieczką, aż
nieodporny i nienauczony myślenia mózg rozpłynie się w
fekaliach. W tym celu wywołuje się temat jakiegoś
paranoicznego dyktatora z kraju, o położeniu którego na globie
ziemskim nie ma zielonego pojęcia smakosz politycznych flaków,
by umiejętnie manipulując informacją wywołać pożądany efekt.
Kontekst jest zawsze taki sam - żrący trawę z głodu poddani
dyktatora, pozbawieni wszelkich praw, umierające z chorób
dzieci, brud, smród i ubóstwo. Domyślnie, jeśli nie będziesz
popierał naszej nieograniczonej wolności i demo-sracji
rodzimych kacyków, skończysz w takim zapyziałym systemie,
gdzie sznur konopny z ciasną pętelką jest wybawieniem.
Dla równowagi ku wypełnieniu próżności konsumenta nie
odróżniającego własnej dupy od szamba w głowie, bezkrytycznie
wchłaniającego serwowana papkę, są cuda tego świata, gdzie
ludzie z nadmiaru obfitości kasę otrzymują za to tylko, że
istnieją, żrą frykasy, uczestniczą w wystawnych imprezkach,
zmieniają luksusowe bryki na jeszcze bardziej ekstrawaganckie,
uprawiają orgie seksualne i wypróżniają z siebie ten nadmiar
obfitości konsumpcyjnej. Jak to próżniaki…
Ten medialny spektakl to sprawdzona ostoja propagandy
politycznej. To przecież takie proste - pstryk pilotem i twoje
zmysły trafiają do barwnego świata nasyconych i szczęśliwych
ludzi. A jeszcze przed chwilą byłeś nieudacznikiem, którego na
nic nie stać, bo żyjesz z łaski dojących cię bez skrupułów
pracodawców, banków, handlowców i własnego państwa.
Rozładowania związanych z tym stresów masowy konsument
poszukuje w szybkim zamuleniu zmysłów. W mediach typu
talk-show wciągających go do nierealnej i obłudnej
rzeczywistości, albo w używkach czy alkoholu. Na jedno
wychodzi. Zamulony konsument nie żyje swoim życiem, nie
podejrzewa nawet, że jeszcze jakiekolwiek życie wartościowe
istnieje. Nie rozpoznaje już pojęć, do czego służy kultura,
literatura, nauka, wiara, etc. To wszystko zastąpił mu
polityczno-medialny show głupka, czyli padaczka współczesnego
Polaka...
© Krisand, wrzesień 2013
|